
Nieźle. Usunąłbym "cudzych" z publikowania danych osobowych. Troll może twierdzić, że to jego dane, więc może...

Ibanez Ibanez MTM20 wygląda całkiem podobnie do serii Iron Label (RGIR), też aktywna elektronika (acz inna, Duncany), podobna konstrukcja, gryf Wizard III, też jeden potencjometr itd... Cenowo też zbliżona, więc osiągalna dla cywili.
Nowy ibanez 8 strunowy sygnowany przez Tosina Abasi za trochę ponad 4k. Nie mało ale prawdę mówiąc spodziewałem się, że to będzie w okolicach dwukrotności tej kwoty.
Ciekawe...

Przyznam, że fajne, ale wytłumaczy mi ktoś jak ta łódź podwodna miałaby transmitować światło na duże odległości w zanurzeniu?

Pozbył bym się kilku z listy w taki sposób:
"badge" - karta, plakietka, identyfikator
"feature" - często kłopotliwy, a to "cecha", ale też "funkcja"/"funkcjonalność"
"release" - wydanie, można próbować zastąpić słowem "wersja" (w oprogramowaniu)
"standby" - dyżur! to nie długa praca, to praca na dyżurze, czuwanie
"dać approval" - zgodzić się. Proste. Zgoda. Akceptacja.
"scope" - zakres
"PM" i "Projekt Menadżer" (haha, tak jest w artykule :P) - Menadżer Projektu! Po co ta zamiana szyku?
Macie swoje propozycje? :)

A dla kontrastu, w wątku obrony artykułu: Pan Kanapka! Żadna rozwinięta firma nie może pozwolić sobie na brak takiego alternatywnego źródła energii. U mnie w robocie Pan Kanapka przyjmuje nawet płatności zbliżeniowe :D A w zimie, przy dużych mrozach, siedzi w aucie z tyłu, z otwartą klapą, odpalony silnik i ogrzewanie, a do rury wydechowej przyczepia taką zajebistą konstrukcję, która odprowadza spaliny do przodu :D

Korpo-mowa jest faktem, ale ten artykuł chyba opisuje jakichś wyimaginowanych idiotów. No nie powiecie mi chyba, że znacie dużo ludzi, którzy piszą: "eprówal, ołpenspejs, esajment, PiEM... KiPiAj?!" ... Litości!
Toć to idiotyzmy wyssane z palca. Mówimy o angielskich słowach - jaki byłby sens w takim niewygodnym, absurdalnym zapisie fonetycznym? Głupie, niewygodne, mylące, żałosne.
Jeśli piszesz do szefa, że "masz kol", albo "spriperuję ci brif"... to walnij się w głowę kilka razy, mocno, a potemprzeczytaj jakąś książkę dla ochłody.
Co do niektórych nie powinniśmy się burzyć, bo weszły do mowy nie bez powodu. Inne łatwo zastąpić zwykłymi, popularnymi polskimi słowami.
ASAP korpomową? To nic, że jego historia sięga lat '50. Artykuł z dupy. Więcej ściemy niż faktów.

Temat ciekawy, ale nawet przewijając czułem, że się nudzę - przydałby się jakiś montaż i żwawsze mówienie, bo mam wrażenie, że można by ten materiał zmieścić w 7 minutach :>

zapłakałem widząc gifa 1x1... pamiętam jak sam robiłem takie pierdoły nieudolnie posługując się Paint Shop Pro :) A potem tabelki w tabelkach, na tabelkach :D
Best viewed in Opera, IE6 optimized.

Artykuł przeciętny, ale problem szeroki i znany. Jest pewna grupa rekruterów z którymi aż przyjemnie się spotkać. Dobrze przygotowani, szanujący swój czas (jeśli spotykają się osobiście, to znaczy, że załatwili co się dało przez telefon. Jeśli dzwonią, to dlatego, że czegoś z CV wyczytać się nie da), oferujący pracę, która ma związek z Twoimi zainteresowaniami i doświadczeniem, itd.
Niestety to żałośnie mała mniejszość. Sam częściej spotykam się z kolekcjonerami CV. Po cholerę im one, skoro i tak nie sprawdzają swojego portfolio kandydatów gdy szukają kogoś na nowe stanowisko?
Wolą za każdym razem młócić kandydatów od nowa, zamiast wykorzystać to czego się o nich dowiedzieli z poprzednich rozmów i poznanym już kandydatom oferować nowe stanowiska.
Czasem wręcz czuję takie niewypowiedziane błaganie: "podaj mi listę słów kluczowych, bo jestem rekruterem IT, co znaczy że nie mam pojęcia o czym mówię". - "Oracle? O, mam tutaj Oracle, a jakie jeszcze inne systemy pan zna?".
Raz Pani z HR - bardzo miła i bardzo niedoświadczona - spędziła ze mną kilka godzin na rozmowach telefonicznych i emailowych, gdzie prowadziłem ją wręcz za rączkę. Taka była zagubiona. Aż w końcu padło nieuniknione pytanie o zarobki. Po usłyszeniu odpowiedzi Pani zamilkła na minutę :) Już miałem wzywać pogotowie, ale jednak ożyła i w bardzo kiepski sposób udając, że chodzi o co innego, zakończyła rozmowę w 30 sekund. Że niby "jeszcze jeden etap weryfikacji z zarządem", blablabla. Miało potrwać tydzień. Oddzwoniła po 10 minutach, znów zrelaksowana - "tak, wszystko w porządku, możemy przejść do kolejnego etapu". Jeśli wewnętrzny HR nie wie ile może zapłacić pracownikowi, to chyba coś jest nie tak...