
Ciekawostka:
"W 2004 roku, w opuszczonej szopie przy ul. Bema w Białymstoku, dwaj kilkunastoletni chłopcy odnaleźli kilkaset rolek filmu i kilkadziesiąt szklanych negatywów sprzed II wojny światowej. Archiwum trafiło do fotoreportera lokalnego oddziału "Gazety Wyborczej" Grzegorza Dąbrowskiego. Fotograf wykonał pierwsze odbitki i wówczas okazało się, że stanowią one bezcenny i wyjątkowy materiał: portrety i zdjęcia sytuacyjne ukazujące białostoczan podczas niedzielnych spacerów i codziennych zajęć, utrwalone w obiektywie ważne chwile w dziejach miasta. Odnalezione fotografie zostały wykonane w latach 1935-1939 przez białostockiego fotografa Bolesława Augustisa."

Bardzo fajnie wygląda ten efekt. Gdyby kogoś interesował, można go zrobić dosyć łatwo w Gimpie: https://www.youtube.com/watch?v=I8TNW_VXhes&feature=youtu.be

Jezioro jest dosyć płytkie, maksymalnie osiąga trzy metry głębokości. Posiada także niezwykłą barwę - zawdzięcza ją bogatym złożom minerałów. Temperatura w nim dochodzi nawet do 60 stopni Celsjusza, a jego zasadowość może osiągnąć do 10,5 PH. Alkaliczna woda Nortonu jest tak żrąca, że może wypalić skórę i oczy zwierząt, które nie są do niej przyzwyczajone. Skąd tak silnie zasadowy odczyn wody? To obecność węglanu sodu i innych materiałów, wpływających do jeziora z okolicznych wzgórz. Węglan sodu, który już w czasach starożytnego Egiptu był używany do mumifikacji, tutaj również działa jako konserwant ciał zwierząt, które nieświadome niebezpieczeństwa zanurzyły się w jego wodach. W przerażający i zarazem fascynujący sposób natura zamienia je w posągi. Nick Brandt znalazł doskonale zachowane szczątki zwierząt wyrzucone wzdłuż linii brzegowej jeziora. Fotograf umieścił ciała zwierząt w takich pozycjach, by wyglądały, jakby wróciły do życia. Efekt jest zdumiewający.

Arie van’t Riet to holenderski fizyk medyczny, który specjalizuje się w prominiowaniu rentgenowskim. Pewnego dnia jeden z jego przyjaciół przyniósł mu namalowany przez siebie obraz i poprosił o wykonanie jego zdjęcia rentgenowskiego. Efekt był na tyle ciekawy, że van’t Riet zaczął eksperymentować ze zdjęciami innych rzeczy – najpierw były to tulipany, później inna roślinność, a jeszcze później zwierzęta (warto dodać, że martwe, gdyż van’t Riet nie chciał narażać żywych stworzeń na szkodliwe działanie promieni rentgenowskich). W ten sposób fizyk przesitoczył się w artystę, który w oryginalny sposób fotografuje przyrodę. Wykonane przez siebie zdjęcia van’t Riet poddaje kreatywnej obróbce cyfrowej polegającej na tym, że najpierw odwraca miejscami czerń i biel, a następnie w selektywny sposób nanosi na zdjęcia dodatkowe kolory.

Mimo iż Chaipuck jest niemal zupełnym amatorem jego zdjęcia mogą zawstydzić niejednego profesjonalnego fotografa. Po prostu czysta magia.
niesamowite fotografie, sam nie mam aparatu z prawdziwego zdarzenia, ale ostatnio na smartfonie udało mi się uchwycić wyładowania
https://lh5.googleusercontent.com/YAj3KuU8X5IaKINh1MQF23im-htcHUfZXtPlARoSebM=w220-h177-p-no
https://lh4.googleusercontent.com/PWdmYHqvGx2GJWiSD3qZj3_OEU_z5Qg_W4LH8H1Hubo=w177-h164-p-no
zdjęcia przesterowane, ale musiałem skompensować brak możliwości ustawienia czasu naświetlania :(